Goń za przygodą - Bursztynowa Komnata - recenzja #85



Wydawnictwo: Alexander
Liczba graczy: 2-6
Wiek: 8+
Rok wydania: 2020
Czas rozgrywki: 30 minut

Z czym Wam się kojarzy Bursztynowa Komnata? Mi na pewno z jakąś tajemnicą, nieodkrytym skarbem, przygodą.... A jest to faktycznie symbol zaginionego skarbu.
W XVIII wieku Fryderyk I Hohenzollern zamówił wykonanie bursztynowego wystroju gabinetu w swoim podberlińskim pałacu Charlottenburg u mistrza bursztyniarskiego z Gdańska, Andreasa Schlütera. Prace nad tym projektem trwały aż 11 lat!!! Niestety podczas wojny Niemcy zrabowali ten bezcenny skarb. Ostatnia pewna wiadomość jest taka, że komnata została spakowana do skrzyń i schowana w podziemiach królewieckiego zamku. Jednak jej tam nie znaleziono.... I do tej pory nie wiadomo, co się z nią stało....

Wielu amatorów przez lata szukały tego bezcennego skarbu. I my wcielamy się w grze w poszukiwaczy Bursztynowej Komnaty! Czy ją znajdziemy?


Pudełko i co w środku?
Gra ma kolorowe, ładne opakowanie z interesującą ilustracją. Od razu można z góry założyć, ze czeka nas fantastyczna przygoda!
A w pudełku mamy 40 planszetek (kafelków), 5 kostek losu, 6 pionków z tektury, klepsydrę (możemy również skorzystać z aplikacji na telefon, która będzie mierzyć czas) i oczywiście instrukcję, która jest bardzo krótka i prosto tłumaczy zasady. Jakoś wykonania jest bardzo dobra, ale na pewno fajniej by się grało drewnianymi pionkami, które na szczęście coraz częściej pojawiają się w grach.



Grafika
Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, chociaż ilustracja na pudełku zupełnie się różni od tego, co mamy w środku. Jakby to były dwie różne gry ;) Jednak w niczym to nie przeszkadza, ponieważ kafelki są estetyczne, dobrze wykonane, z jasnymi informacjami podanymi w bardzo fajny, graficzny sposób, który pozwala na szybkie zinterpretowanie symbolu.
Szkoda trochę, że nie ma tu tak na prawdę nigdzie tytułowej Bursztynowej komnaty - ale mamy klimat poszukiwania i przygody!



Wrażenia z grania
Byłam bardzo ciekawa opinii mojej 10-latki o tej grze. Często trudno zachęcić mi ją do grania - chyba przesyt ;)
Więc nic jej nie mówiąc zaczęłam rozkładać na stole kolorowe kafelki, żeby zaznajomić się z grą i poznać zasady. Gdy zaczęłam sama ze sobą grać, Jagoda zerkała co jakiś czas na mnie, aż w końcu podeszła i zapytała: "Czemu grasz beze mnie?"


Więc, szczęśliwa, bez słowa cofnęłam te kilka ruchów i zaczął się wyścig! Naszym zadaniem jest rzucać kostkami (które są wykonane z takiego fajnego plastiku) i ruszać się według wyliczonego z nich schematu. Bardzo to jest ciekawe, bo nie jest takie oczywiste. To bardzo Jagodzie się spodobało, bo można tu nieco kombinować i liczyć na łut szczęścia. Po stanięciu na kafelek sprawdzamy w instrukcji, co oznacza symbol na nim umieszczony ( z czasem oczywiście zapamiętuje się wszystko) i wykonujemy zadanie z  nim związane, czyli np. zamieniamy miejscami kafelki, dodajemy do następnego rzutu kością odpowiednią liczbę oczek albo wpadamy w pułapkę! Ten ostatni kafelek jest najciekawszy, przynajmniej dla nas, bo trzeba tu wyrzucić kośćmi odpowiednią kombinację symboli, a my bardzo lubimy w ogóle kościane gry.
Tak więc zasady są prościutkie, gra przyjemna, ale muszę zaznaczyć, że najlepiej gra się jednak od 3 osoby, wtedy są większe emocje i bardziej możemy sobie dołki kopać, bo we dwójkę po prostu biegniemy do mety, chociaż tez wszystko zależy od tego, jak ułożą nam się kafelki.
Własnie, trzeba dodać, ze za każdym razem mamy inną planszę, ponieważ układamy ją sobie własnie z kafelków, po których się ścigamy. Możemy to zrobić albo losowo, albo z premedytacją :D


Grę polecam szczególnie osobom, które wchodzą w świat planszówek, albo grają rzadko, albo chcą podarować komuś ładną grę z dość niskim progiem wejścia, czyli po prostu taką z łatwymi zasadami. My bawiłyśmy się dobrze i jestem pewna, że sięgniemy po nią jeszcze, a na pewno w klubie gier będzie się sprawdzać. Pomimo braku tego "bursztynowego" klimatu - warto pograć, szczególnie z dzieciakami i opowiedzieć im przy okazji tę fascynującą historię o zaginionym skarbie :)

Dziękuję za bilet na wyprawę wydawnictwu Alexander :)


Komentarze