Ganges - walka o bogactwa Orientu - recenzja #31


Wydawnictwo: Egmont
Autorzy: Inka i Marcus Brand
Ilustracje: Dennis Lohausen
Gra dla 2-4 graczy
Wiek: od 12 lat

Orient - to słowo budzi spore emocje wśród wielu z nas, Europejczyków. Ta egzotyka, to wyobrażenie o zapachach, o kolorach, zupełnie inne niż tu stroje, sposoby zachowania, kultura, sztuka, inna przyroda i zwierzęta... Wszystko inne, tajemnicze, dlatego tak przyciągające i kuszące....
A gdybyśmy mogli choć  na chwilę zamienić się w indyjskich maharadżów, zanurzyć się w tej klimat i poczuć go! Możemy spróbować przenieść się w czasie dzięki grze od Krainy Planszówek Egmont. Czy nam się uda? Czy będzie soczyście i "na bogato"?
-----------------------------------------------------------
Pudełko i co w środku 6/6
Pierwsze słowo, które przychodzi do głowy po wzięciu do ręki pudełka z grą, to KOLOR!
Duże, kolorowe pudło swoim wyglądem i wagą robi nam ogromne nadzieje. Na szczęście nie są one płonne, ponieważ w środku czeka na nas mnóstwo niespodzianek! No ja poczułam się jak jakiś radża dostając tyle bogactw w postaci kolorowych kosteczek, słonia i mnóstwa innych dóbr :D


Ale po kolei!
Okładka jest bardzo zachęcająca, przynajmniej dla mnie. Pomimo tego, że jestem fanką raczej stonowanej kolorystyki, Ganges jednak od razu zwrócił moją uwagę. Mamy tu piękne miasto nad tytułową rzeką, barwne, bogate, z mnóstwem życiodajnej zieleni wokół. A nad miastem góruje władcza bogini Kali, która w swoich dziesięciu dłoniach trzyma kości, jakby żonglowała losem ludzi.


Po zdjęciu wieka ukazuje się instrukcja, 4 planszetki dla graczy (dwustronne), duża, rozkładana, dwustronna plansza, a pod nimi, w bardzo fajnie dopasowanej wyprasce mamy 4 planszetki bogini Kali, która będzie nam pomagała trzymać nasze kości, mnóstwo różnych drewnianych znaczników w 4-ech kolorach, 30 kartonowych żetonów specjalnych, 2 żetony blokujące (do gry trzyosobowej) i 8 żetonów rzeki (do wariantu dodatkowego), 64 kafelki, słoń - czyli znacznik pierwszego gracza, no i cała masa szczęścia, czyli 48 przezroczystych kości, również w 4-ech kolorach.





No ja jestem w raju, bardzo lubię gry, w których jest tak dużo drewnianych elementów, różnych żetonów, no i kości (ci, którzy czytają moje teksty wiedzą, że uwielbiam kosteczki).
Muszę tu jeszcze dodać kilka słów o planszy. Gdy pierwszy raz się na nią spojrzy - bije wręcz po oczach feerią barw i dostatkiem szczegółów. Ale, może wbrew pozorom, jest ona bardzo czytelna, pola są odpowiedniej wielkości, wszystko zmyślnie opracowane i dopasowane.


Instrukcja 6/6
Gra Ganges wyszła w serii Egmont Geek - czyli dla graczy bardziej zaawansowanych. Instrukcja jest napisana przystępnie, jest opatrzona mnóstwem ilustracji, więc bardzo przyjemnie się ją czyta. Jestem pewna, że nawet początkujący gracze nie będą mieli większego problemu, żeby po przeczytaniu zasad przystąpić do gry. Jest to już nieco bardziej wymagająca pozycja, ale dzięki niej możemy pięknie przejść na wyższy poziom grania.


Grafika 5/6
Tak patrzę na swoją półkę i myślę sobie, że to chyba pierwsza aż tak barwna gra w mojej kolekcji. Tak, jak pisałam wyżej - wolę stonowaną kolorystykę, ale Ganges do mnie przemawia. Cała stylistyka wzorowana jest na klimacie Indii, na tym barwnym wizerunku.


Każdy element gry pasuje do siebie, wszystko jest utrzymane w orientalnym, bogatym klimacie, łącznie oczywiście z instrukcją. Bogata ornamentyka pojawia się i na planszy, i na żetonach, i na kafelkach. Może to czasami męczyć, ale no taki mamy klimat! Trochę mniej fajnie prezentują się kafelki prowincji, są takie jakieś mdłe, ale za to mają świetne rewersy!



Ze wszystkich elementów najbardziej podobają mi się planszetki bogini Kali. I to ciekawe, bo tak naprawdę nie są one jakoś specjalnie potrzebne w grze, ponieważ kości możemy sobie trzymać obok swojej planszy, no, ale trzymanie ich na dłoniach Kali  - klimat +10!


Wrażenia z grania 5/6
Przenosimy się do XVII-wiecznych Indii. Naszym zadaniem jest utworzenie wspaniałych i bogatych prowincji.
Gra polega na wysyłaniu pracowników (jest to mechanika worker placement) do kilku miejsc na planszy, aby zdobywali dla nas bogactwa i sławę. Po pierwsze - naszego pracownika możemy wysłać do kamieniołomu, żeby móc zakupić kafel prowincji.


Po drugie - mamy do wyboru rynek, na którym generujemy pieniądze z posiadanych targów, które mamy na naszych planszetkach ułożonych z kafli prowincji.


Po trzecie - pracownika wysyłamy do pałacu, gdzie może on zdobyć dla nas różne korzyści wynikające ze spotkania z różnymi osobami zamieszkującymi pałacowe komnaty.


No i jeszcze tytułowy Ganges. Nasz podwładny może udać się również do portu, gdzie wyrusza w rejs łódką po kolejne korzyści dla swojego pana.


Tak więc zdobywamy punkty sławy i punty bogactwa, których tory umieszczone są wokół planszy (dzięki czemu nie musimy liczyć czy zbierać dodatkowych żetonów punktacji). Grę wygrywa gracz, którego znaczniki pierwsze się miną lub spotkają na torach.


Moim zdaniem to bardzo dobre Euro, które świetnie się sprawdza na dwóch, na trzech i na czterech graczy. Plansza jest dwustronna - jedna strona dla dwóch graczy, druga - dla trzech i czterech. Jest to gra mocno regrywalna, ponieważ ma sporo możliwości dojścia do celu, więc za każdym razem możemy to zrobić inaczej. I każda droga jest dobra, nie ma tu chyba jednej taktyki wygrywania.

A co z kośćmi i losowością? Wykorzystana tu mechanika dice rolling jest świetnie wkomponowana tak, aby losowość nie przeszkadzała. Kości są walutą, za którą możemy nabywać różne dobra. Więc tu każda cyfra na kości jest dobra i każda do czegoś się przydaje, więc wcale nie jest źle mieć tylko jedynki, a 6-tka nie zawsze znaczy dobrze.


Jedynym minusem, który dostrzegliśmy podczas naszych rozgrywek jest to, że nie do końca dobrze są dopracowane proporcje między możliwościami jakie dają mieszkańcy komnat pałacowych. W naszych partiach oblegany był pokój Wielkiego Mogoła i Tancerki, a ani razu nikt nie poszedł odwiedzić Mistrza Budownictwa i Portugalczyka. Poza tym Ganges.... Ta tytułowa rzeka ma takie samo znaczenie, jak inne miejsca, w które wysyłamy naszych pracowników, a tak chciałoby się, żeby znaczył więcej. Tu może nawiążę do klimatu gry. Pomimo tego, że gra jest tak barwna i pełna szczegółów związanych z Indiami, to klimat musimy próbować budować sobie sami. Bardziej skupiamy się na tym, gdzie i jak zdobyć kolejne punkty, niż nad tym, że znajdujemy się na orientalnym Wschodzie.

Jest to bardzo lekka gra, która jednak wymaga od nas sporo móżdżenia, ale gra się bardzo przyjemnie i spokojnie, bo nie ma tu takiej bezpośredniej negatywnej interakcji. Jedynie możemy się denerwować na to, ze wcześniejszy gracz zajął nam miejsce, na które my chcieliśmy wysyłać swojego pracownika, ale jest szansa na to, by zdobyć znacznik pierwszego gracza i w następnej turze udać się tam.
No i jeszcze wielki plus za warianty dodatkowe - pozwalają one na zwiększenie poziomu skomplikowania zasad, no i na regrywalność tytułu. Więcej wariantów - więcej możliwości!

Już się z mężem umówiliśmy, że Ganges będzie naszym tytułem na te długie jesienne wieczory. Jest tak chętny na granie, bo na razie cały czas z nim wygrywam, więc musi się na mnie odegrać :D Ależ ja bardzo chętnie, bo to fajna gra jest, więc ja mogę często ;)

Plusy:
+ mnóstwo pięknych komponentów (kosteczki!!!)
+ fajnie wkomponowana mechanika dice rolling
+ dwa warianty dodatkowe
+ dobrze napisana instrukcja
+ świetne skalowanie
+ bardzo dobre wykonanie techniczne
+ ciekawe połączenie mechanik

Minusy:
- złe proporcje między niektórymi polami
- za mało Gangesu w Gangesie

Gra jest dla ciebie, jeśli:
- lubisz kostki
- jestem fanem pięknych, kolorowych gier
- chcesz pojechać na Wschód, ale wiatr hula w portfelu
- lubisz gry ekonomiczne
- masz sporo czasu na granie
- lubisz tytuły bardziej wymagające

-----------------------------------------------
A tak otwierałam Ganges:



Dziękuję wydawnictwu Egmont za przesłanie tego wehikułu czasu










Komentarze

Prześlij komentarz